|
DYSKUSYJNE FORUM PSZCZELARSKIE POD PATRONATEM PASIEKI MICHAŁÓW http://www.pasiekamichalow.com
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
JarKo
DOŚWIADCZONY (A) PSZCZELARZ (-RKA)
Dołączył: 26 Lip 2012
Posty: 271
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Skąd: wielkopolskie Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 23:51, 26 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
Dlaczego lokalne matki mają byc gorsze od krzyżówek rasowych z lokalnymi trutniami (bo mało kto utrzymuje absolutna czystość rasy kupując co roku wszystkie unasiennione)? Czy w ogóle jest sumaryczna korzyść z wprowadzania tylu ras do pasieki? Z reguły wybiera się dominującą cechę w rodzaju: "czerwi jak szalona", "odda miód do ostatniej kropelki", "łagodne jak baranki". A co ze zdrowiem takiej rodziny? Czy coroczne domieszki innej krwi nie tworzą eksperymentalnych nowinek, o niekoniecznie pożądanych parametrach, lub nawet mocno niekorzystnych, które potem rozlewają się po okolicy? Czy warto co roku likwidować matkę? Przecież starsza matka - to większe doświadczenie. Na koniec - czy zwyczajnie nie żal zabijać zupełnie zdrowej i dobrej królowej w imię uzyskania tylko trochę teoretycznie lepszych parametrów?
W końcu decydujące znaczenie ma i tak pogoda w danym roku oraz pożytki w okolicy. Być może zamiast wydawać co roku po 1000-2000 zł za jedną ekstra matkę warto byłoby zainwestowac te pieniądze w zasiewy czy nasadzenia?
Post został pochwalony 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
MARBERT
DOŚWIADCZONY (A) PSZCZELARZ (-RKA)
Dołączył: 05 Paź 2013
Posty: 220
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 17:50, 28 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
Poczytaj Bartnictwo z 1888 roku Ciesielskiego i odpowiedz mi gdzie są te lokalne pszczoły? Lub inaczej kiedy już im tak dolano krwi że już nie lokalne? 100 ile lat temu?
Ja matek nie zabijam liczę na cichą wymianę przy buckfastach.
Sadzę i cieszę się że mój tata sadził i to dziś popłaca.
A tak normalnie to nie wiem o co Ci chodzi w tym poście?
Lub wiem..........
POZDRAWIAM
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
JarKo
DOŚWIADCZONY (A) PSZCZELARZ (-RKA)
Dołączył: 26 Lip 2012
Posty: 271
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Skąd: wielkopolskie Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 18:08, 28 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
MARBERT napisał: | Poczytaj Bartnictwo z 1888 roku Ciesielskiego i odpowiedz mi gdzie są te lokalne pszczoły? Lub inaczej kiedy już im tak dolano krwi że już nie lokalne? 100 ile lat temu? |
No np. u mnie są lokalne. Nikt w okolicy przez dziesięciolecia nie kupował matek, więc przez ten czas ustaliła się jakaś wypadkowa genetyczna.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Juppes
DOŚWIADCZONY (A) PSZCZELARZ (-RKA)
Dołączył: 25 Paź 2009
Posty: 729
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Kolonia_niemcy Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 19:09, 28 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
Robi_Robson napisał: |
W kolejnych latach zdecydowana większość pszczół w okolicy będzie miała już tylko korzystne cechy więc przez kolejne 2-3 lata mniejsze znaczenie będzie miało jakie sprowadzimy/wyprodukujemy matki , bo kojarzone z miejscowymi - dobrymi trutniami i tak dadzą kolejne korzystne kojarzenia w wyniku których wydajność pasiek powinna wzrosnąć .
Trzeba jedynie starać się eliminować w miarę możliwości kolejne matki spokrewnione z miejscowymi .
I wcale nie chcę podważać wypowiedzi Juppes-a , który jest dla mnie wielkim pszczelarskim autorytetem ,
tylko chciałem poddać pod weryfikację przez praktyków swój sposób myślenia
Pozdrawiam.
Robert |
Robi, Ty masz w zupełności rację, ja chciałem na tym przykładie pokazać myślenie wielu pszczelarzy, którzy obowiązkowo muszą mieć pszczoły "rasowe" tzn. czystej rasy. Dzisiaj jest utopią myśleć że na dłuższy czas można utrzymać czystą rasę poza kupnem każdego roku , albo co dwa lata wyspiarki. Jet oficjalnie udowodnione, że trutnie pokonują odległości do 16 kilometrów i pokonują je latając nad wodą a więc zachodzi pytanie czy moja wyspiarka jest też 100% czystej rasy.
W mojej okolicy w promieniu 10 kilometrów jest około 40 albo więcej pszczelarzy a więc ja nie mam innej opcji jak moje matki wywozić do unasieniania na trutowisko. Dlatego mamy taką prywatną grupę 5 pszczelarzy i wspólnie kupujemy co roku nową matkę zarodową krainkę albo buckfasta (dzieląc przez pięć to nie jest droga) , od niej ciągniemy nowe matki, oczywiście one są co roku na innym trutowisku unasieniane. Czy jam mam w końcu czystą rasę tego też na 100% nie wiem ale mam spokojne pszczoły, mogę bez kombinezonu pracować, mam miód i zadowolenie. Co mi więcej potrzeba?
Pozdrowienia
Juppes
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
MARBERT
DOŚWIADCZONY (A) PSZCZELARZ (-RKA)
Dołączył: 05 Paź 2013
Posty: 220
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 20:25, 28 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
JarKo
przepraszam, jak Cię czytam że nikt od dziesięcioleci nie kupował matek ...... wielkopolska to nie szkocja chyba.
Sam odkrywam nowe ule w promieniu lotu trutni i co?
Poczytaj.
POZDRAWIAM
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
JarKo
DOŚWIADCZONY (A) PSZCZELARZ (-RKA)
Dołączył: 26 Lip 2012
Posty: 271
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Skąd: wielkopolskie Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 21:25, 28 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
MARBERT napisał: | JarKo
przepraszam, jak Cię czytam że nikt od dziesięcioleci nie kupował matek ...... wielkopolska to nie szkocja chyba.
Sam odkrywam nowe ule w promieniu lotu trutni i co?
Poczytaj.
POZDRAWIAM | Chodzi mi o to, że procentowo domieszka "nowej krwi" jest niewielka. Per analogiam, jeśli sto lat temu sąsiad miał hodowlę np. bernardynów, a potem przez lata nic się nie działo, to kundle dostały jednorazowo wkład nowej rasy, ale przez dalsze lata "skundliły się" znowu. Obecnie jest tak, że to ten, to ów sąsiad ma rasowego, a to dajmy na to jamnika, a to wyżła, czy wodołaza. Zanim te geny przejdą w moją okolicę wykona się 10 krzyżówek z lokalnymi psami, czyli de facto są to kundle.
W jakim zatem celu ktoś usilnie co roku wprowadza sobie czystą rasę? Czy to nie walka z wiatrakami?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
MARBERT
DOŚWIADCZONY (A) PSZCZELARZ (-RKA)
Dołączył: 05 Paź 2013
Posty: 220
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 5:26, 29 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
JarKo
Chodzi mi o to, że procentowo domieszka "nowej krwi" jest niewielka. Per analogiam, jeśli sto lat temu sąsiad miał hodowlę np. bernardynów, a potem przez lata nic się nie działo, to kundle dostały jednorazowo wkład nowej rasy, ale przez dalsze lata "skundliły się" znowu. Obecnie jest tak, że to ten, to ów sąsiad ma rasowego, a to dajmy na to jamnika, a to wyżła, czy wodołaza. Zanim te geny przejdą w moją okolicę wykona się 10 krzyżówek z lokalnymi psami, czyli de facto są to kundle.
W jakim zatem celu ktoś usilnie co roku wprowadza sobie czystą rasę? Czy to nie walka z wiatrakami?
_______________________________________________
Teraz Cię rozumiem.
Podam swój przykład. Przez 6 lat szukałem pszczoły do dadanta na moje warunki, amatorskie podejście i lenistwo. Znalazłem. Przez dwa lata matki unasiennione i po nich matki kto chciał to dostał w okolicy. Teraz tylko eksperymenty z tymi bardziej odpornymi na warozę. I pszczoły łagodne i myślę odporniejsze.
Jak ktoś lubi eksperymenty to czemu nie?
Pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Robi_Robson
Gość
|
Wysłany: Pon 10:56, 29 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
Juppes napisał: | Robi, Ty masz w zupełności rację, ja chciałem na tym przykładie pokazać myślenie wielu pszczelarzy, którzy obowiązkowo muszą mieć pszczoły "rasowe" tzn. czystej rasy. Dzisiaj jest utopią myśleć że na dłuższy czas można utrzymać czystą rasę poza kupnem każdego roku , albo co dwa lata wyspiarki. Jet oficjalnie udowodnione, że trutnie pokonują odległości do 16 kilometrów i pokonują je latając nad wodą a więc zachodzi pytanie czy moja wyspiarka jest też 100% czystej rasy.
W mojej okolicy w promieniu 10 kilometrów jest około 40 albo więcej pszczelarzy a więc ja nie mam innej opcji jak moje matki wywozić do unasieniania na trutowisko. Dlatego mamy taką prywatną grupę 5 pszczelarzy i wspólnie kupujemy co roku nową matkę zarodową krainkę albo buckfasta (dzieląc przez pięć to nie jest droga) , od niej ciągniemy nowe matki, oczywiście one są co roku na innym trutowisku unasieniane. Czy jam mam w końcu czystą rasę tego też na 100% nie wiem ale mam spokojne pszczoły, mogę bez kombinezonu pracować, mam miód i zadowolenie. Co mi więcej potrzeba?
Pozdrowienia
Juppes |
Fajnie , że można tak dobrze dogadać się z sąsiadami i razem wspólnie zrobić coś dobrego .
U mnie tak się nie da .
Nawet darmowe leki , lub matki ciężko co niektórym podarować , bo nie chcą
Ale tak czy inaczej będę próbował to pomału zmieniać .
Na lepsze ma się rozumieć
Pozdrawiam.
Robert
|
|
Powrót do góry |
|
|
JarKo
DOŚWIADCZONY (A) PSZCZELARZ (-RKA)
Dołączył: 26 Lip 2012
Posty: 271
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Skąd: wielkopolskie Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 11:22, 29 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
MARBERT napisał: | ...Teraz tylko eksperymenty z tymi bardziej odpornymi na warozę. I pszczoły łagodne i myślę odporniejsze.
Jak ktoś lubi eksperymenty to czemu nie? | No właśnie to mnie trochę niepokoi - czytałem, że mieszanki "lokalnych" i rasowych w pierwszych pokoleniach dają akurat mocno kąśliwe. Zaś co do eksperymentów, to niestety nie są one robione naukowo, tylko "na czuja".
Jeśli w jakiejś okolicy ustali się stan względnej równowagi, tzn. pszczoła względnie odporna na warrozę i przyjazna pszczelarzowi, choć niekoniecznie czerwiąca "jak szalona", to w sytuacji (kolejnej) domieszki genów nowej matki innej rasy, którą sprowadził sąsiad - efekty w terenie są nie do przewidzenia.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
JarKo
DOŚWIADCZONY (A) PSZCZELARZ (-RKA)
Dołączył: 26 Lip 2012
Posty: 271
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Skąd: wielkopolskie Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 11:29, 29 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
Juppes napisał: | ...wspólnie kupujemy co roku nową matkę zarodową krainkę albo buckfasta (dzieląc przez pięć to nie jest droga) , od niej ciągniemy nowe matki, oczywiście one są co roku na innym trutowisku unasieniane. Czy jam mam w końcu czystą rasę tego też na 100% nie wiem ale mam spokojne pszczoły, mogę bez kombinezonu pracować, mam miód i zadowolenie. Co mi więcej potrzeba? |
Juppes, a może i bez corocznego kupowania nowej matki mielibyście spokojne i miodne pszczoły?
Post został pochwalony 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
bonluk
DOŚWIADCZONY (A) PSZCZELARZ (-RKA)
Dołączył: 28 Kwi 2011
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 20:06, 31 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
JarKo napisał: | MARBERT napisał: | ...Teraz tylko eksperymenty z tymi bardziej odpornymi na warozę. I pszczoły łagodne i myślę odporniejsze.
Jak ktoś lubi eksperymenty to czemu nie? | No właśnie to mnie trochę niepokoi - czytałem, że mieszanki "lokalnych" i rasowych w pierwszych pokoleniach dają akurat mocno kąśliwe. Zaś co do eksperymentów, to niestety nie są one robione naukowo, tylko "na czuja".
Jeśli w jakiejś okolicy ustali się stan względnej równowagi, tzn. pszczoła względnie odporna na warrozę i przyjazna pszczelarzowi, choć niekoniecznie czerwiąca "jak szalona", to w sytuacji (kolejnej) domieszki genów nowej matki innej rasy, którą sprowadził sąsiad - efekty w terenie są nie do przewidzenia. |
Stan względnej równowagi na naszym terenie chodzi mi o teren RP to ciężka sprawa... Miało by to sens lub mogłoby realnie wystąpić jeśli dany obszar załóżmy powiatu zaprzestanie jakiegokolwiek "leczenia pszczół". Pszczoły puszczone na dziko w przeciągu 10 lat mogłyby w 90% paść i nigdy nie przekazać swoich marnych genów ale reszta czyli 10% będzie przystosowana do tego aby przeżyć czyli będzie posiadać cechy przydatne według swoich kryteriów a nie pszczelarza...
Kończąc całość. Wątpię aby ta względna odporność sama z siebie wyszła na wierzch gdy rodziny pszczele we wszystkich pasiekach raczone są chemią.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
daro
Gość
|
Wysłany: Czw 9:38, 01 Sty 2015 Temat postu: |
|
|
Powiem brzydko - chrzanisz . W 100 % rodziny zostawione padną.Po najważniejsze i po pierwsze te pszczoły nie mają gdzie żyć. A po drugie można sobie myśleć a waroza zrobi swoje. Kolejne szalone pomysły rodem z Greenpeace.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Robi_Robson
Gość
|
Wysłany: Czw 11:23, 01 Sty 2015 Temat postu: |
|
|
Obawiam się , że Darek ma rację .
Warroza i wirusy odwarrozowe szybciej niszczą pszczoły , niż pszczoły się na nie uodparniają .
Nawet pszczoły leczone są dziesiątkowane .
Nieleczone nie mają już żadnych szans .
|
|
Powrót do góry |
|
|
bonluk
DOŚWIADCZONY (A) PSZCZELARZ (-RKA)
Dołączył: 28 Kwi 2011
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 18:21, 02 Sty 2015 Temat postu: |
|
|
daro napisał: | Powiem brzydko - chrzanisz . W 100 % rodziny zostawione padną.Po najważniejsze i po pierwsze te pszczoły nie mają gdzie żyć. A po drugie można sobie myśleć a waroza zrobi swoje. Kolejne szalone pomysły rodem z Greenpeace. |
Może i chrzanie zdaniem kolegi ale niestety pszczół cały czas ubywa a nie widać konkretnych działań ze strony naszych "mądrych głów". Czy kolega zna jakieś realne projekty selekcjonowania pszczół zdolnych poradzić sobie z V. i innymi patogenami? Chodzi mi o Polskie projekty.
Niestety mam wrażenie, że zostajemy daleko z tyłu w tym zakresie działania w porównaniu do innych zagranicznych pszczelarzy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Robi_Robson
Gość
|
Wysłany: Pią 19:49, 02 Sty 2015 Temat postu: |
|
|
bonluk napisał: | niestety pszczół cały czas ubywa a nie widać konkretnych działań ze strony naszych "mądrych głów".
Czy kolega zna jakieś realne projekty selekcjonowania pszczół zdolnych poradzić sobie z V. i innymi patogenami?
Chodzi mi o Polskie projekty.
Niestety mam wrażenie, że zostajemy daleko z tyłu w tym zakresie działania w porównaniu do innych zagranicznych pszczelarzy. |
Nikomu nie zależy na wyprodukowaniu czegoś skutecznego !
Jest warroza , to jest zbyt na leki , które już są .
Nie ważne , że część z nich już nie działa .
Jest refundacja , to się sprzeda .
Po co wsadzać kasę w eksperymentowanie i badania ?
Apiwarol (Polski - żeby nie było wątpliwości) kosztuje na Ukrainie mniej niż u nas sam VAT od tego samego leku !
Czyli koszt wyprodukowania nie jest kosmicznie wysoki .
Ale czemu u nas jest tak drogi ?
A dlatego , że pszczelarze nie mając alternatywy i tak go kupią .
Kupią , bo to jeden z ostatnich skutecznych i dozwolonych prawem leków .
Są tańsze alternatywy .
Ale osobom decyzyjnym w PZP nie zależy na tym , żeby prowadzić politykę zmierzającą do wdrożenia do produkcji leków skutecznych ,
które kosztują nie kilka - kilkanaście zł na rodzinę , tylko kilka groszy !
Tak , tak - kilka groszy .
Wielu kolegów , to wie .
Niektórzy pamiętają jak prezes generalny (nazywany Prezydentem) T. Sabat zaskoczony pytaniem naszego forumowego kolegi Jan1948
przyznał na IV Konferencji Pszczelarskiej w Pszczelej Woli , że w swojej pasiece stosuje Kumafos !
Leczenie Kumafosem kosztuje grosze i jest skuteczne .
Tylko , że Kumafos nie jest w Polsce na liście leków dopuszczonych do stosowania dla pszczół !
Prezydent ma dostęp , bo za miedzą ma Zdzicha Zieniewicza , który wyprodukował ten specyfik i z sąsiadem się podzieli .
Zdzicha trutnie bzykają matki Tadeusza i odwrotnie . Więc sąsiad sąsiadowi zachować zdrowie pszczół pomoże.
Prezydent ma Kumafos !
Ma również pszczelarzy ...
Gdzie ich ma ? ... Wiadomo .
Ale trochę odbiegłem od tematu ...
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 - 2005 phpBB Group
Theme ACID v. 2.0.20 par HEDONISM
|